..::WarlandRPG::..

Nerevan

Zmrok już dawno zapadł. Chmury leniwie płynęły po tarczy księżyca, który dzisiejszej nocy był w pełni. Świecił on niczym ogromna latarnia. Była to jasna noc.
Wioska leżąca na obrzeżach lasu była niewielka. Kilka chałup, jakieś gospodarstwa i zakłady rzemieślnicze. Była to wioska spokojna, obecnie w oknach nie widać było żadnych świateł. Na oknach i drzwiach wywieszone były różne symbole, większość związana z jakimiś religiami, kultami bądź zabobonami. Każda ochrona była w tej chwili dobra...
Kawałek za wioską siedziała sobie pod samotnym dębem postać. Płaszcz swobodnie powiewał na wietrze, coś na klatce piersiowej świeciło lekko złotym odcieniem.
Carl Peter von Nerevan wyglądał na zaniepokojonego. Noc mijała, a jego towarzysze wciąż nie przybywali... Czyżby nie dostali od niego wiadomości?
Targany niepewnością siedział pod wiekowym drzewem...
I czekał.

Tard

(Ląduje koło "wiekowego Drzewa")- Witaj Nerevanie.(podchodzę do niego)- Przybyłem najszybciej jak się dało.To co? Macie już jakieś nowe informacje?

Natanael

Idę spokojnym lecz zdecydowanym krokiem w stronę dębu. Nie minęło wiele chwil gdy wreszcie dostrzegłem miejsce spotakania w oddali. Podbiegłem do was.
- Witaj Carl - uśmiecham się w stronę księdza - przybyłem najrzybciej jak moglem choć widze że nie dotarłem tu pierwszy. - Odwracam się w stronę Tarda- A więc to ty. Jedyny wampir w Instytucie. Tard prawda? - Wyciągam ręke na powitanie.

Tard

-Tak to prawda,miło mi cię poznać- uśmiecham się, także podaje mu ręke.

Natanael

- Na kogo jeszcze czekamy?

Nerevan

- Jest jeszcze dwóch.- odpowiedział Nerevan nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Wciąż siedział i miał wzrok wbity w ziemię..- Pogromca Smoków i Łowca Demonów. Devil i Elesien Redriel.

Natanael

- Pogromca Smoków i Łowca Demonów - moją twarz ozdobił lekki uśmieszek - mam nadzieje że wiesz co robisz.

Nerevan

- Wiem, co robię. Tu nie ma miejsca na politykę. Nie pozwolę mieszać w to jakichkolwiek uprzedzeń. Tutaj dzieje się coś złego i musimy interweniować.- odpowiedział kapłan biorąc w rękę leżący obok niego badyl. Sprawnym ruchem wyciągnął nóż i zaczął skrobać kawałek drewna tworząc z niego coś na wzór kołka.

Elesien Redriel

<podchodzę> Witaj Nerevan! <uśmiecham się>

Nerevan

- Witaj, witaj... Nie widziałeś gdzieś po drodze Devila?- spytał się Nerevan spoglądając na horyzont.- Jeśli nie pojawi się, będziemy zmuszeni wyruszyć bez niego.

Elesien Redriel

Niestety, od dawien dawna już go nie widziałem.

Natanael

-Zgaduje że miej więcej wiesz z czym przyjdzie nam walczyć Carl. - wskazuje na wystrugany kołek.

Nerevan

- Nie. Po prostu się nudzę i jestem zniecierpliwiony. Ale nie wykluczone, że to się przyda. Pełny obraz sytuacji przedstawię, gdy zbierzemy się wszyscy, nie ma sensu strzępić języka na darmo.

Natanael

- Skoro mówisz że się przyda.- Biorę się za struganie kołków, nucę przy tym cicho jakąś spokojną melodyjkę.

...

<Wychodzę z mroku i podchodzę do grupy> -Witajcie, przepraszam za opóźnienie, ale miałem pewne problemy z dotarciem.