Forum ..::WarlandRPG::.. Strona Główna ..::WarlandRPG::..
..::Smocze RPG::.. - Warland...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Opowiadanie Fantazy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..::WarlandRPG::.. Strona Główna -> Plac
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amon
Postać



Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z otchłani zapomnienia
Płeć: Mąż

PostWysłany: Czw 10:01, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu zatrzymał się przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej przez miasto...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jano
Zabójca



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cholerzyn

PostWysłany: Czw 17:18, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amon
Postać



Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z otchłani zapomnienia
Płeć: Mąż

PostWysłany: Czw 17:26, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jano
Zabójca



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cholerzyn

PostWysłany: Czw 17:28, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greywood
Lord Demonów



Dołączył: 17 Maj 2007
Posty: 2368
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dintharis
Płeć: Mąż

PostWysłany: Czw 17:29, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jano
Zabójca



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cholerzyn

PostWysłany: Czw 17:34, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amon
Postać



Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z otchłani zapomnienia
Płeć: Mąż

PostWysłany: Czw 17:39, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jano
Zabójca



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cholerzyn

PostWysłany: Czw 17:41, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amon
Postać



Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z otchłani zapomnienia
Płeć: Mąż

PostWysłany: Czw 17:49, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jano
Zabójca



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cholerzyn

PostWysłany: Czw 17:50, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amon
Postać



Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z otchłani zapomnienia
Płeć: Mąż

PostWysłany: Czw 17:53, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jano
Zabójca



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cholerzyn

PostWysłany: Czw 17:54, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amon
Postać



Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z otchłani zapomnienia
Płeć: Mąż

PostWysłany: Czw 17:55, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
-Czego tu chcesz Ajaj? -


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jano
Zabójca



Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Cholerzyn

PostWysłany: Czw 17:56, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amon
Postać



Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z otchłani zapomnienia
Płeć: Mąż

PostWysłany: Czw 17:59, 06 Gru 2007    Temat postu:

Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko po wkurzać? - Zapytał zirytowany grubas


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..::WarlandRPG::.. Strona Główna -> Plac Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin