|
..::WarlandRPG::.. ..::Smocze RPG::.. - Warland...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jano
Zabójca
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cholerzyn
|
Wysłany: Czw 18:00, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Amon
Postać
Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z otchłani zapomnienia Płeć: Mąż
|
Wysłany: Czw 18:13, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jano
Zabójca
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cholerzyn
|
Wysłany: Czw 18:14, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amon
Postać
Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z otchłani zapomnienia Płeć: Mąż
|
Wysłany: Czw 18:15, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jano
Zabójca
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cholerzyn
|
Wysłany: Czw 18:16, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym?
- O goblinach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amon
Postać
Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z otchłani zapomnienia Płeć: Mąż
|
Wysłany: Czw 18:18, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
- O goblinach.
- Tych co wioski palą, czy tych z cyrku?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jano
Zabójca
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cholerzyn
|
Wysłany: Czw 18:19, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
- O goblinach.
- Tych co wioski palą, czy tych z cyrku?
- Naprawdę jesteś aż tak głupi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amon
Postać
Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z otchłani zapomnienia Płeć: Mąż
|
Wysłany: Czw 18:22, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
- O goblinach.
- Tych co wioski palą, czy tych z cyrku?
- Naprawdę jesteś aż tak głupi?
- Nie... No to już ci o tych z cyrku opowiadam... - Uśmiecha się... - Żartuję, żartuję... To co chcesz o tych palaczach nałogowych - Znów się uśmiecha
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jano
Zabójca
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cholerzyn
|
Wysłany: Czw 18:23, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
- O goblinach.
- Tych co wioski palą, czy tych z cyrku?
- Naprawdę jesteś aż tak głupi?
- Nie... No to już ci o tych z cyrku opowiadam... - Uśmiecha się... - Żartuję, żartuję... To co chcesz o tych palaczach nałogowych - Znów się uśmiecha.
- w ryj byś nie chciał?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amon
Postać
Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z otchłani zapomnienia Płeć: Mąż
|
Wysłany: Czw 18:25, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
- O goblinach.
- Tych co wioski palą, czy tych z cyrku?
- Naprawdę jesteś aż tak głupi?
- Nie... No to już ci o tych z cyrku opowiadam... - Uśmiecha się... - Żartuję, żartuję... To co chcesz o tych palaczach nałogowych - Znów się uśmiecha.
- W ryj byś nie chciał? - Pyta sie Ajaj lekko zdenerwowany
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jano
Zabójca
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cholerzyn
|
Wysłany: Czw 22:38, 06 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
- O goblinach.
- Tych co wioski palą, czy tych z cyrku?
- Naprawdę jesteś aż tak głupi?
- Nie... No to już ci o tych z cyrku opowiadam... - Uśmiecha się... - Żartuję, żartuję... To co chcesz o tych palaczach nałogowych - Znów się uśmiecha.
- W ryj byś nie chciał? - Pyta sie Ajaj lekko zdenerwowany. Czas uciekał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amon
Postać
Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z otchłani zapomnienia Płeć: Mąż
|
Wysłany: Pią 11:02, 07 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
- O goblinach.
- Tych co wioski palą, czy tych z cyrku?
- Naprawdę jesteś aż tak głupi?
- Nie... No to już ci o tych z cyrku opowiadam... - Uśmiecha się... - Żartuję, żartuję... To co chcesz o tych palaczach nałogowych - Znów się uśmiecha.
- W ryj byś nie chciał? - Pyta sie Ajaj lekko zdenerwowany. Czas uciekał.
- Jak tak bardzo chcesz przyłożyć to przyłóż sam sobie - powiedział to i pokazał język - A co do tych goblinów, to zdaje się że bazę maja koło wioski Ghastlon, a ich przywudcą jest szaman szczepu Shkla, Shkleon.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Greywood
Lord Demonów
Dołączył: 17 Maj 2007
Posty: 2368
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dintharis Płeć: Mąż
|
Wysłany: Pią 15:51, 07 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
- O goblinach.
- Tych co wioski palą, czy tych z cyrku?
- Naprawdę jesteś aż tak głupi?
- Nie... No to już ci o tych z cyrku opowiadam... - Uśmiecha się... - Żartuję, żartuję... To co chcesz o tych palaczach nałogowych - Znów się uśmiecha.
- W ryj byś nie chciał? - Pyta sie Ajaj lekko zdenerwowany. Czas uciekał.
- Jak tak bardzo chcesz przyłożyć to przyłóż sam sobie - powiedział to i pokazał język - A co do tych goblinów, to zdaje się że bazę maja koło wioski Ghastlon, a ich przywódcą jest szaman szczepu Shkla, Shkleon.
- Czyli ty naprawdę chcesz w ryj!!! - Czas się kończył...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amon
Postać
Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 2559
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z otchłani zapomnienia Płeć: Mąż
|
Wysłany: Pią 16:22, 07 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
- O goblinach.
- Tych co wioski palą, czy tych z cyrku?
- Naprawdę jesteś aż tak głupi?
- Nie... No to już ci o tych z cyrku opowiadam... - Uśmiecha się... - Żartuję, żartuję... To co chcesz o tych palaczach nałogowych - Znów się uśmiecha.
- W ryj byś nie chciał? - Pyta sie Ajaj lekko zdenerwowany. Czas uciekał.
- Jak tak bardzo chcesz przyłożyć to przyłóż sam sobie - powiedział to i pokazał język - A co do tych goblinów, to zdaje się że bazę maja koło wioski Ghastlon, a ich przywódcą jest szaman szczepu Shkla, Shkleon.
- Czyli ty naprawdę chcesz w ryj!!! - Czas się kończył...
- Powiedziałem ci co wiem... A teraz wynocha... - To mówiąc Grubas ziewnął, mruknął coś pod nosem a w powietrzu pojawił się połyskujący, srebrzysty błysk - Idź, zapłacisz puźniej.
Ajaj wskoczył w dysk, i pojawił się w
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elesien Redriel
::V-MG::Admin::
Dołączył: 24 Lut 2007
Posty: 5322
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z willi obok Kurgu! Płeć: Mąż
|
Wysłany: Pią 17:33, 07 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Promienie słońca leniwie zaglądały przez przydymione okna do starej karczmy. Zastały tam, leżącego na podłodze sporych rozmiarów wojownika który właśnie próbował przemóc się i swojego kaca... Aby wstać.
- W czymś ci pomóc, panie? - Zapytała się dziewka służebna podchodząc do wojownika na kacu.
- Nie - Wojownik skrzywił się i usiadł resztką sił - Choć... Może odrobinka wody by nie zaszkodziła... Albo nie! Wyjdź - odprawił ją ruchem ręki. Pamiętał nauki dziadka degenerata - klina klinem wybijaj. Upił kilka łyków mętnego samogonu. Poczuł się trochę lepiej. Jednak mina miała mu za chwilę zrzednąć...
- Panie... Rachunek - Odezwał się kar czmarz i położył rachunek na podłodze przed wojownikiem, po czym wrócił do wycierania blatu stołu.
Ajaj, bo tak nazywał się ów wojownik, wstał z posadzki. Nie przypominał sobie, by zamawiał tyle żarcia. Wolnym, wyuczonym ruchem, wyjął kosę zza pazuchy. Jednak jego mięśnie nie wytrzymały takiego wysiłku na tak wielkim kacu... Wojownik przewrócił się o mało nie nadziewając się na własną kosę.
- Barman spojrzał na niego. Był przyzwyczajony do takich wypadków.
Wojownik natomiast poddał się i postanowił leżeć na tej podłodze dopóki nie minie mu kac...
***
Otworzył oczy. Kac minął. Karczma była w ruinie (częściowo spalona), barmana przybito gwoździami do sufitu, a jego zonę upieczona w piecu.
- O cholera ci się stało z karczmą? - Postanowił, ze nie rozwiąże tej zagadki... Wstał i wyszedł na miasto, po drodze otrzepując się z popiołu. Minął ratusz, potem spożywczaka. Aż w końcu stanął przed operą. Ale natychmiast skrzywił się i poszedł dalej. Doszedł do murów miejskich.
Postanowił wyjść i uporać się z jakimś bzdurnym niebezpieczeństwem o którym słyszał wczoraj w karczmie.
Okoliczne wioski pustoszyły bandy goblinów. Zamierzał je zniszczyć jedną ręką. Najpierw jednak musiał zebrać jakieś informacje.
Dlatego szybkim krokiem udał się do swojego przyjaciela tropiciela, który zawsze był u siebie w chacie. Zapukał do drzwiczek, a te jak zwykle wypadły z zawiasów... Gruby kumpel podniósł sie z barłogu, w którym spał. I zwyczajowo zaczął marudzić, wyliczać koszty za drzwi i tym podobne. Ajaj uciszył go ruchem ręki. A grubas zwyczajowo usiadł na krawędzi barłogu i zapytał.
- Czego tu chcesz Ajaj? - spytał.
- Morda, psie.
- Znów przyszedłeś mnie tylko powkurzać? - Zapytał zirytowany grubas.
- Tym razem nie.
- To czego chcesz? - Spytał grubas bawiąc się nożem do rzucania.
- Informacji.
- O czym? - Pyta się znudzony grubas i odkłada nóż
- O goblinach.
- Tych co wioski palą, czy tych z cyrku?
- Naprawdę jesteś aż tak głupi?
- Nie... No to już ci o tych z cyrku opowiadam... - Uśmiecha się... - Żartuję, żartuję... To co chcesz o tych palaczach nałogowych - Znów się uśmiecha.
- W ryj byś nie chciał? - Pyta sie Ajaj lekko zdenerwowany. Czas uciekał.
- Jak tak bardzo chcesz przyłożyć to przyłóż sam sobie - powiedział to i pokazał język - A co do tych goblinów, to zdaje się że bazę maja koło wioski Ghastlon, a ich przywódcą jest szaman szczepu Shkla, Shkleon.
- Czyli ty naprawdę chcesz w ryj!!! - Czas się kończył...
- Powiedziałem ci co wiem... A teraz wynocha... - To mówiąc Grubas ziewnął, mruknął coś pod nosem a w powietrzu pojawił się połyskujący, srebrzysty błysk - Idź, zapłacisz puźniej.
Ajaj wskoczył w dysk, i pojawił się w starej noże plugawego orka który śmierdział starymi skarpetkami...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|