|
..::WarlandRPG::.. ..::Smocze RPG::.. - Warland...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Elesien Redriel
::V-MG::Admin::
Dołączył: 24 Lut 2007
Posty: 5322
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z willi obok Kurgu! Płeć: Mąż
|
Wysłany: Nie 17:25, 22 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Hobbit leżał nad brzegiem jeziorka i moczył w wodzie stopy. Wziął swój ręcznik i wytarł sobie nogi. Wypił z manierki kilka łyków bimbru. Zakorkował bidonek i popatrzył się za siebie. Widząc tylko las, odwrócił głowę i poszedł spać. Sniła mu się piękna królewna. Miała żółte włosy. Widział ją na wieży... w zamku olbrzyma.
Nagle hobbit Niu (tak się nazywał), obudził się. Podbiegł szybko do studni. Niestety jej nie znalazł, więc poszedł do domu. Znajdował się on na wzgórzu, za stodołą. Tam znalazł studnię. Zauważył, że coś w niej żyje. Jakieś robaczki! Tyle, że dwumetrowe. Zaczęły pełzać w stronę biednego niziołka... Więc hobbit zaczął kopać biednego (jasne) robaczka, swoimi dużymi stopami. Mimo to, robal niebezpiecznie się zbliżał. Przerażony Niu zaczął krzyczeć "Pomocy!".
Z pomocą przyszedł mu jakiś człowiek z kijem. Kij był duży i z betonu.
- W mordę jeża! - Krzyknął hobbit.
- Nie przeklinaj - usłyszał głos z nieba, i walnął w niego piorun...
Niu zaskamlał, zwinął się w kłębek i zasnął.
Obudził się rano i zobaczył prawdziwe dziwy!
W powietrzu latały różowe krowy, a po glebie łaziły czerwone kozy. Kraby mówiły ludzkim głosem, a wilki przebraly się za osły. A te osły były jedzone przez myszy, przebrane za lwy (osły).
- Ki czort? - mruknął Niu i wygulgał kilka łyków ostrej samogonki. Czterdziestoletnia gorzałka dała mu niezłego kopa. Oszołomiony usiadł na niewielkim kamieniu. Po chwili zobaczył, że
nogi mu uciekają. Zaczął je gonić, ale ze względu na gorzałkę biegł bardzo wolno. Ale po chwili butelka zaczęła się palić, więc miał już nitro...Nagle wywalił się. Na szczęście nogi przestały już uciekać od właściciela i wróciły na miejsce. Ucieszony powrócił do picia. Po chwili gorzałka mu się skończyła. Z tego powodu poleciał do sklepu. Był on jednak zamknięty. Postanowił odwiedzić SuperMarket. Jednak na jego miejscu stała jakaś wierzba. Zauważył małą dziurkę i wszedł do niej... po chwili znalazł się w sklepie Auchan. Niestety, i tam wódki nie było. Na szczęśćie Niu spotkał Józefa Pędzowycza. On podarował mu szklanicę tego trunku.
Podniecony hobbit wyszedł na powierzchnię. To, co tam zobaczył przerastało jego wyobraźnię. Świat był żółty. I czerwony. Z odrobiną zieleni. Aha, i trochę niebieskiego też było... Ogólnie wszystko skapano w pomarańczowym kolorze.
Słoneczko było niebieskie, a niebo zielonkawe. Trawa była beżowa. Morze pisało się przez "ż" , a może przez "rz". "Dobry trunek" okazał się płynem do mycia naczyń, który szybko wyparował z żył stworzenia. Poszedł więc nasz hobbit dalej.
Po drodze zobaczył hipermarket Tesco. Był on jednak zamknięty.
- Ach do muchy - zaklął hobbit - to już nawet w Boże Ciało nie pracują??
- Nie... - powiedziała strajkująca kasjerka.
Niu upitolił jej łeb łopatą. Zaczął uciekać, a za plecami usłyszał szept umierającej kasjerki - "Chłopie! Zjechany?? To sie leczy!"
Uciekał, uciekał...aż wpadł na drzewo.
Drzewo okazało się niejakim [Jak nie można podawać danych osobowych to masz] Nierysiem Gałązką!! - aktywistą partii "Drzewa mają głos".Właśnie odbywały sie wybory nowego przewodniczącego partii. Politycy reklamowali się różnymi obietnicami. Np : Ja wam wszystkim zrobie dobrze, tu nie bedzie bandyctwa ani wogóle. Tak to sobie mówili gdy nagle nasz Niu powiedział :
- (...) - to chyba znaczyło "Chłopie... zjechani?? to sie leczy i sie za tym biega".
Politycy zdenerwowani ta odzywką poszli spać.
- No trudno - wychlipał Niu - dlaczego nikt mnie nie kocha??
- Bo głupio mówisz - usłyszał głos.
- Mam to po rodzinie od strony ciotecznego wujka mojej synowej... - odparł zmieszany i ciut zdezorientowany...
- Aha...rozumiem - odparł.
- Panie Głosie, pan istniejesz czy to mnie tak ten bimber zjechał?? - Zbulwersował się Hobbit z nutką paniki.
- Sam nie wiem.
- A ja wiem! - powiedział hobbit.
- Hobbicie... ty jakiś dziwny jesteś... anomalia jakaś... człowieku... co ty na obiad dzisiaj miałeś??- stwierdził głos.
- Zupę rybną z dwoma dokładkami, tłuste frytki, trzy kotlety schabowe... hobbity uwielbiają jeść. - Wtem głos wyszedł zza krzaka... okazał się rudą blondynką o zielonych, brązowych oczach, w kapeluszu i bez nakrycia głowy... Zalatywało od niej gnojem i tanią wódką. Poza tym miała białe, ale jednak czarne włosy, i niewidzialne, piękne skarpetki.
Niu pomacał ją kijem po twarzy.
- Chłopie... Ty lubisz jak ci przejeżdżają arbuzem po twarzy?? Bo ja nie... - Oburzyła się dama... albo to chłopak był...
- To nie arbuz, to ryba jest.
- A to sorxs - odpowiedziała Męska Dama o długich, ledwo sięgających uszu włosach i oddaliła się sprawdzić, czy jej nie ma gdzie indziej...
- HAHA! Jestem zbyt mądry, żeby myśleć - uznał Niu. Albo za głupi.
- Tak to jest jak się nie myje zębów - stwierdził... Obmył je sobie w kałuży.
Poszedł dalej ten nasz Niu... Nie wiedział gdzie, ale wiedział, że się dowie...i szedł, szedł, aż doszedł. Tak mu się przynajmniej wydawało, lecz miejsce gdzie dotarł było jakieś takie nieumiejscowione.
I nie spodobało mu się. NO ale kto by polubił pole buraków i do tego cukrowych (wszystkie niedojrzałe).
Nagle krainę. w której mieszkał Niu nawidziła plaga meteorytów. Niu krzyknął i zaczął biec przed siebie. W czasie biegu uderzył w drzewo i ujrzał przed sobą aniołka. Nie, to był jego przyjaciel, hobbit Nio. Zaczeli skakać ponieważ 54 lata i 38 dni sie nie widzeli. Byli niczym bracia, podobni zarówno w charakterach jak i w wyglądzie. Tyle tylko, że Nio był czarnoskóry. Ale obaj mieli bląd włosy i obaj mieli niebieskie oczy oraz żółte zęby. A tak naprawdę to łączyła ich tylko jedna rzecz - mieli muchy w nosie.
(Także autorów opowiadania łączy tylko jedno - wszyscy są świrami . Co racja to racja.)
Niu i Nio uspokoili się i zaczęli pytać jednocześnie o swoje zdrowie, rodznę, pracę etc.
Okazało się, że wszystko i wszyscy pomarli. Nio i Niu razem zaczeli płakac, oparli sie nawzajem na swoich ramionach. Było im bardzo smutno... Po chwili zaczęli się pocieszać i wyruszyli na poszukiwanie rodzinnego miasta.
Szli, szli, szli... Aż w końcu doszli do jakiejś wioski... zobaczyli tam swojego dawnego kolegę Kulfona. Kulfon zapytał się dwóch przyjaciół:
- Czego szukacie?
- Niczego...chodzimy...tu i tam, tam i tu.
- Tak się szwendacie...?
Nikt nie odpowiedzial na to głupie pytanie... Nio i Niu zignorowali go poszli przed siebie nie oglądając się do tyłu.
- Hej!!! To brak kultury i etyki!!!
Ignorując uwagę Kulfona, Nio i Niu idą dalej...
- Hej...gdzie my właściwie idziemy??? - zapytał Nio kumpla.
- Hmm.... myślałem, że ty wiesz???
- A ja myślałem, że ty wiesz....- Kiedy się tak kłucili Kulfon zdzielił ich po głowach kawałkiem ryby po grecku.
- Ty tutaj? - zdziwił się Niu.
- Tak to jest jak się ma kota... - Dołączył się Nio.
-Niu się zdenerwował i walną Kulfonowi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ethar Youngdevil
Pogromca Smoków
Dołączył: 15 Cze 2007
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z puszki Pandory
|
Wysłany: Czw 10:58, 26 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Hobbit leżał nad brzegiem jeziorka i moczył w wodzie stopy. Wziął swój ręcznik i wytarł sobie nogi. Wypił z manierki kilka łyków bimbru. Zakorkował bidonek i popatrzył się za siebie. Widząc tylko las, odwrócił głowę i poszedł spać. Sniła mu się piękna królewna. Miała żółte włosy. Widział ją na wieży... w zamku olbrzyma.
Nagle hobbit Niu (tak się nazywał), obudził się. Podbiegł szybko do studni. Niestety jej nie znalazł, więc poszedł do domu. Znajdował się on na wzgórzu, za stodołą. Tam znalazł studnię. Zauważył, że coś w niej żyje. Jakieś robaczki! Tyle, że dwumetrowe. Zaczęły pełzać w stronę biednego niziołka... Więc hobbit zaczął kopać biednego (jasne) robaczka, swoimi dużymi stopami. Mimo to, robal niebezpiecznie się zbliżał. Przerażony Niu zaczął krzyczeć "Pomocy!".
Z pomocą przyszedł mu jakiś człowiek z kijem. Kij był duży i z betonu.
- W mordę jeża! - Krzyknął hobbit.
- Nie przeklinaj - usłyszał głos z nieba, i walnął w niego piorun...
Niu zaskamlał, zwinął się w kłębek i zasnął.
Obudził się rano i zobaczył prawdziwe dziwy!
W powietrzu latały różowe krowy, a po glebie łaziły czerwone kozy. Kraby mówiły ludzkim głosem, a wilki przebraly się za osły. A te osły były jedzone przez myszy, przebrane za lwy (osły).
- Ki czort? - mruknął Niu i wygulgał kilka łyków ostrej samogonki. Czterdziestoletnia gorzałka dała mu niezłego kopa. Oszołomiony usiadł na niewielkim kamieniu. Po chwili zobaczył, że
nogi mu uciekają. Zaczął je gonić, ale ze względu na gorzałkę biegł bardzo wolno. Ale po chwili butelka zaczęła się palić, więc miał już nitro...Nagle wywalił się. Na szczęście nogi przestały już uciekać od właściciela i wróciły na miejsce. Ucieszony powrócił do picia. Po chwili gorzałka mu się skończyła. Z tego powodu poleciał do sklepu. Był on jednak zamknięty. Postanowił odwiedzić SuperMarket. Jednak na jego miejscu stała jakaś wierzba. Zauważył małą dziurkę i wszedł do niej... po chwili znalazł się w sklepie Auchan. Niestety, i tam wódki nie było. Na szczęśćie Niu spotkał Józefa Pędzowycza. On podarował mu szklanicę tego trunku.
Podniecony hobbit wyszedł na powierzchnię. To, co tam zobaczył przerastało jego wyobraźnię. Świat był żółty. I czerwony. Z odrobiną zieleni. Aha, i trochę niebieskiego też było... Ogólnie wszystko skapano w pomarańczowym kolorze.
Słoneczko było niebieskie, a niebo zielonkawe. Trawa była beżowa. Morze pisało się przez "ż" , a może przez "rz". "Dobry trunek" okazał się płynem do mycia naczyń, który szybko wyparował z żył stworzenia. Poszedł więc nasz hobbit dalej.
Po drodze zobaczył hipermarket Tesco. Był on jednak zamknięty.
- Ach do muchy - zaklął hobbit - to już nawet w Boże Ciało nie pracują??
- Nie... - powiedziała strajkująca kasjerka.
Niu upitolił jej łeb łopatą. Zaczął uciekać, a za plecami usłyszał szept umierającej kasjerki - "Chłopie! Zjechany?? To sie leczy!"
Uciekał, uciekał...aż wpadł na drzewo.
Drzewo okazało się niejakim [Jak nie można podawać danych osobowych to masz] Nierysiem Gałązką!! - aktywistą partii "Drzewa mają głos".Właśnie odbywały sie wybory nowego przewodniczącego partii. Politycy reklamowali się różnymi obietnicami. Np : Ja wam wszystkim zrobie dobrze, tu nie bedzie bandyctwa ani wogóle. Tak to sobie mówili gdy nagle nasz Niu powiedział :
- (...) - to chyba znaczyło "Chłopie... zjechani?? to sie leczy i sie za tym biega".
Politycy zdenerwowani ta odzywką poszli spać.
- No trudno - wychlipał Niu - dlaczego nikt mnie nie kocha??
- Bo głupio mówisz - usłyszał głos.
- Mam to po rodzinie od strony ciotecznego wujka mojej synowej... - odparł zmieszany i ciut zdezorientowany...
- Aha...rozumiem - odparł.
- Panie Głosie, pan istniejesz czy to mnie tak ten bimber zjechał?? - Zbulwersował się Hobbit z nutką paniki.
- Sam nie wiem.
- A ja wiem! - powiedział hobbit.
- Hobbicie... ty jakiś dziwny jesteś... anomalia jakaś... człowieku... co ty na obiad dzisiaj miałeś??- stwierdził głos.
- Zupę rybną z dwoma dokładkami, tłuste frytki, trzy kotlety schabowe... hobbity uwielbiają jeść. - Wtem głos wyszedł zza krzaka... okazał się rudą blondynką o zielonych, brązowych oczach, w kapeluszu i bez nakrycia głowy... Zalatywało od niej gnojem i tanią wódką. Poza tym miała białe, ale jednak czarne włosy, i niewidzialne, piękne skarpetki.
Niu pomacał ją kijem po twarzy.
- Chłopie... Ty lubisz jak ci przejeżdżają arbuzem po twarzy?? Bo ja nie... - Oburzyła się dama... albo to chłopak był...
- To nie arbuz, to ryba jest.
- A to sorxs - odpowiedziała Męska Dama o długich, ledwo sięgających uszu włosach i oddaliła się sprawdzić, czy jej nie ma gdzie indziej...
- HAHA! Jestem zbyt mądry, żeby myśleć - uznał Niu. Albo za głupi.
- Tak to jest jak się nie myje zębów - stwierdził... Obmył je sobie w kałuży.
Poszedł dalej ten nasz Niu... Nie wiedział gdzie, ale wiedział, że się dowie...i szedł, szedł, aż doszedł. Tak mu się przynajmniej wydawało, lecz miejsce gdzie dotarł było jakieś takie nieumiejscowione.
I nie spodobało mu się. NO ale kto by polubił pole buraków i do tego cukrowych (wszystkie niedojrzałe).
Nagle krainę. w której mieszkał Niu nawidziła plaga meteorytów. Niu krzyknął i zaczął biec przed siebie. W czasie biegu uderzył w drzewo i ujrzał przed sobą aniołka. Nie, to był jego przyjaciel, hobbit Nio. Zaczeli skakać ponieważ 54 lata i 38 dni sie nie widzeli. Byli niczym bracia, podobni zarówno w charakterach jak i w wyglądzie. Tyle tylko, że Nio był czarnoskóry. Ale obaj mieli bląd włosy i obaj mieli niebieskie oczy oraz żółte zęby. A tak naprawdę to łączyła ich tylko jedna rzecz - mieli muchy w nosie.
(Także autorów opowiadania łączy tylko jedno - wszyscy są świrami . Co racja to racja.)
Niu i Nio uspokoili się i zaczęli pytać jednocześnie o swoje zdrowie, rodznę, pracę etc.
Okazało się, że wszystko i wszyscy pomarli. Nio i Niu razem zaczeli płakac, oparli sie nawzajem na swoich ramionach. Było im bardzo smutno... Po chwili zaczęli się pocieszać i wyruszyli na poszukiwanie rodzinnego miasta.
Szli, szli, szli... Aż w końcu doszli do jakiejś wioski... zobaczyli tam swojego dawnego kolegę Kulfona. Kulfon zapytał się dwóch przyjaciół:
- Czego szukacie?
- Niczego...chodzimy...tu i tam, tam i tu.
- Tak się szwendacie...?
Nikt nie odpowiedzial na to głupie pytanie... Nio i Niu zignorowali go poszli przed siebie nie oglądając się do tyłu.
- Hej!!! To brak kultury i etyki!!!
Ignorując uwagę Kulfona, Nio i Niu idą dalej...
- Hej...gdzie my właściwie idziemy??? - zapytał Nio kumpla.
- Hmm.... myślałem, że ty wiesz???
- A ja myślałem, że ty wiesz....- Kiedy się tak kłucili Kulfon zdzielił ich po głowach kawałkiem ryby po grecku.
- Ty tutaj? - zdziwił się Niu.
- Tak to jest jak się ma kota... - Dołączył się Nio.
-Niu się zdenerwował i walną (aby na pewno?) Kulfonowi.
Spudłował.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Greywood
Lord Demonów
Dołączył: 17 Maj 2007
Posty: 2368
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dintharis Płeć: Mąż
|
Wysłany: Czw 11:14, 26 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Hobbit leżał nad brzegiem jeziorka i moczył w wodzie stopy. Wziął swój ręcznik i wytarł sobie nogi. Wypił z manierki kilka łyków bimbru. Zakorkował bidonek i popatrzył się za siebie. Widząc tylko las, odwrócił głowę i poszedł spać. Sniła mu się piękna królewna. Miała żółte włosy. Widział ją na wieży... w zamku olbrzyma.
Nagle hobbit Niu (tak się nazywał), obudził się. Podbiegł szybko do studni. Niestety jej nie znalazł, więc poszedł do domu. Znajdował się on na wzgórzu, za stodołą. Tam znalazł studnię. Zauważył, że coś w niej żyje. Jakieś robaczki! Tyle, że dwumetrowe. Zaczęły pełzać w stronę biednego niziołka... Więc hobbit zaczął kopać biednego (jasne) robaczka, swoimi dużymi stopami. Mimo to, robal niebezpiecznie się zbliżał. Przerażony Niu zaczął krzyczeć "Pomocy!".
Z pomocą przyszedł mu jakiś człowiek z kijem. Kij był duży i z betonu.
- W mordę jeża! - Krzyknął hobbit.
- Nie przeklinaj - usłyszał głos z nieba, i walnął w niego piorun...
Niu zaskamlał, zwinął się w kłębek i zasnął.
Obudził się rano i zobaczył prawdziwe dziwy!
W powietrzu latały różowe krowy, a po glebie łaziły czerwone kozy. Kraby mówiły ludzkim głosem, a wilki przebraly się za osły. A te osły były jedzone przez myszy, przebrane za lwy (osły).
- Ki czort? - mruknął Niu i wygulgał kilka łyków ostrej samogonki. Czterdziestoletnia gorzałka dała mu niezłego kopa. Oszołomiony usiadł na niewielkim kamieniu. Po chwili zobaczył, że
nogi mu uciekają. Zaczął je gonić, ale ze względu na gorzałkę biegł bardzo wolno. Ale po chwili butelka zaczęła się palić, więc miał już nitro...Nagle wywalił się. Na szczęście nogi przestały już uciekać od właściciela i wróciły na miejsce. Ucieszony powrócił do picia. Po chwili gorzałka mu się skończyła. Z tego powodu poleciał do sklepu. Był on jednak zamknięty. Postanowił odwiedzić SuperMarket. Jednak na jego miejscu stała jakaś wierzba. Zauważył małą dziurkę i wszedł do niej... po chwili znalazł się w sklepie Auchan. Niestety, i tam wódki nie było. Na szczęśćie Niu spotkał Józefa Pędzowycza. On podarował mu szklanicę tego trunku.
Podniecony hobbit wyszedł na powierzchnię. To, co tam zobaczył przerastało jego wyobraźnię. Świat był żółty. I czerwony. Z odrobiną zieleni. Aha, i trochę niebieskiego też było... Ogólnie wszystko skapano w pomarańczowym kolorze.
Słoneczko było niebieskie, a niebo zielonkawe. Trawa była beżowa. Morze pisało się przez "ż" , a może przez "rz". "Dobry trunek" okazał się płynem do mycia naczyń, który szybko wyparował z żył stworzenia. Poszedł więc nasz hobbit dalej.
Po drodze zobaczył hipermarket Tesco. Był on jednak zamknięty.
- Ach do muchy - zaklął hobbit - to już nawet w Boże Ciało nie pracują??
- Nie... - powiedziała strajkująca kasjerka.
Niu upitolił jej łeb łopatą. Zaczął uciekać, a za plecami usłyszał szept umierającej kasjerki - "Chłopie! Zjechany?? To sie leczy!"
Uciekał, uciekał...aż wpadł na drzewo.
Drzewo okazało się niejakim [Jak nie można podawać danych osobowych to masz] Nierysiem Gałązką!! - aktywistą partii "Drzewa mają głos".Właśnie odbywały sie wybory nowego przewodniczącego partii. Politycy reklamowali się różnymi obietnicami. Np : Ja wam wszystkim zrobie dobrze, tu nie bedzie bandyctwa ani wogóle. Tak to sobie mówili gdy nagle nasz Niu powiedział :
- (...) - to chyba znaczyło "Chłopie... zjechani?? to sie leczy i sie za tym biega".
Politycy zdenerwowani ta odzywką poszli spać.
- No trudno - wychlipał Niu - dlaczego nikt mnie nie kocha??
- Bo głupio mówisz - usłyszał głos.
- Mam to po rodzinie od strony ciotecznego wujka mojej synowej... - odparł zmieszany i ciut zdezorientowany...
- Aha...rozumiem - odparł.
- Panie Głosie, pan istniejesz czy to mnie tak ten bimber zjechał?? - Zbulwersował się Hobbit z nutką paniki.
- Sam nie wiem.
- A ja wiem! - powiedział hobbit.
- Hobbicie... ty jakiś dziwny jesteś... anomalia jakaś... człowieku... co ty na obiad dzisiaj miałeś??- stwierdził głos.
- Zupę rybną z dwoma dokładkami, tłuste frytki, trzy kotlety schabowe... hobbity uwielbiają jeść. - Wtem głos wyszedł zza krzaka... okazał się rudą blondynką o zielonych, brązowych oczach, w kapeluszu i bez nakrycia głowy... Zalatywało od niej gnojem i tanią wódką. Poza tym miała białe, ale jednak czarne włosy, i niewidzialne, piękne skarpetki.
Niu pomacał ją kijem po twarzy.
- Chłopie... Ty lubisz jak ci przejeżdżają arbuzem po twarzy?? Bo ja nie... - Oburzyła się dama... albo to chłopak był...
- To nie arbuz, to ryba jest.
- A to sorxs - odpowiedziała Męska Dama o długich, ledwo sięgających uszu włosach i oddaliła się sprawdzić, czy jej nie ma gdzie indziej...
- HAHA! Jestem zbyt mądry, żeby myśleć - uznał Niu. Albo za głupi.
- Tak to jest jak się nie myje zębów - stwierdził... Obmył je sobie w kałuży.
Poszedł dalej ten nasz Niu... Nie wiedział gdzie, ale wiedział, że się dowie...i szedł, szedł, aż doszedł. Tak mu się przynajmniej wydawało, lecz miejsce gdzie dotarł było jakieś takie nieumiejscowione.
I nie spodobało mu się. NO ale kto by polubił pole buraków i do tego cukrowych (wszystkie niedojrzałe).
Nagle krainę. w której mieszkał Niu nawidziła plaga meteorytów. Niu krzyknął i zaczął biec przed siebie. W czasie biegu uderzył w drzewo i ujrzał przed sobą aniołka. Nie, to był jego przyjaciel, hobbit Nio. Zaczeli skakać ponieważ 54 lata i 38 dni sie nie widzeli. Byli niczym bracia, podobni zarówno w charakterach jak i w wyglądzie. Tyle tylko, że Nio był czarnoskóry. Ale obaj mieli bląd włosy i obaj mieli niebieskie oczy oraz żółte zęby. A tak naprawdę to łączyła ich tylko jedna rzecz - mieli muchy w nosie.
(Także autorów opowiadania łączy tylko jedno - wszyscy są świrami . Co racja to racja.)
Niu i Nio uspokoili się i zaczęli pytać jednocześnie o swoje zdrowie, rodznę, pracę etc.
Okazało się, że wszystko i wszyscy pomarli. Nio i Niu razem zaczeli płakac, oparli sie nawzajem na swoich ramionach. Było im bardzo smutno... Po chwili zaczęli się pocieszać i wyruszyli na poszukiwanie rodzinnego miasta.
Szli, szli, szli... Aż w końcu doszli do jakiejś wioski... zobaczyli tam swojego dawnego kolegę Kulfona. Kulfon zapytał się dwóch przyjaciół:
- Czego szukacie?
- Niczego...chodzimy...tu i tam, tam i tu.
- Tak się szwendacie...?
Nikt nie odpowiedzial na to głupie pytanie... Nio i Niu zignorowali go poszli przed siebie nie oglądając się do tyłu.
- Hej!!! To brak kultury i etyki!!!
Ignorując uwagę Kulfona, Nio i Niu idą dalej...
- Hej...gdzie my właściwie idziemy??? - zapytał Nio kumpla.
- Hmm.... myślałem, że ty wiesz???
- A ja myślałem, że ty wiesz....- Kiedy się tak kłucili Kulfon zdzielił ich po głowach kawałkiem ryby po grecku.
- Ty tutaj? - zdziwił się Niu.
- Tak to jest jak się ma kota... - Dołączył się Nio.
-Niu się zdenerwował i walną (aby na pewno?) Kulfonowi.
Spudłował.
- A masz krzyknął kulfon i oddał hobbitowi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ethar Youngdevil
Pogromca Smoków
Dołączył: 15 Cze 2007
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z puszki Pandory
|
Wysłany: Pią 18:46, 27 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Hobbit leżał nad brzegiem jeziorka i moczył w wodzie stopy. Wziął swój ręcznik i wytarł sobie nogi. Wypił z manierki kilka łyków bimbru. Zakorkował bidonek i popatrzył się za siebie. Widząc tylko las, odwrócił głowę i poszedł spać. Sniła mu się piękna królewna. Miała żółte włosy. Widział ją na wieży... w zamku olbrzyma.
Nagle hobbit Niu (tak się nazywał), obudził się. Podbiegł szybko do studni. Niestety jej nie znalazł, więc poszedł do domu. Znajdował się on na wzgórzu, za stodołą. Tam znalazł studnię. Zauważył, że coś w niej żyje. Jakieś robaczki! Tyle, że dwumetrowe. Zaczęły pełzać w stronę biednego niziołka... Więc hobbit zaczął kopać biednego (jasne) robaczka, swoimi dużymi stopami. Mimo to, robal niebezpiecznie się zbliżał. Przerażony Niu zaczął krzyczeć "Pomocy!".
Z pomocą przyszedł mu jakiś człowiek z kijem. Kij był duży i z betonu.
- W mordę jeża! - Krzyknął hobbit.
- Nie przeklinaj - usłyszał głos z nieba, i walnął w niego piorun...
Niu zaskamlał, zwinął się w kłębek i zasnął.
Obudził się rano i zobaczył prawdziwe dziwy!
W powietrzu latały różowe krowy, a po glebie łaziły czerwone kozy. Kraby mówiły ludzkim głosem, a wilki przebraly się za osły. A te osły były jedzone przez myszy, przebrane za lwy (osły).
- Ki czort? - mruknął Niu i wygulgał kilka łyków ostrej samogonki. Czterdziestoletnia gorzałka dała mu niezłego kopa. Oszołomiony usiadł na niewielkim kamieniu. Po chwili zobaczył, że
nogi mu uciekają. Zaczął je gonić, ale ze względu na gorzałkę biegł bardzo wolno. Ale po chwili butelka zaczęła się palić, więc miał już nitro...Nagle wywalił się. Na szczęście nogi przestały już uciekać od właściciela i wróciły na miejsce. Ucieszony powrócił do picia. Po chwili gorzałka mu się skończyła. Z tego powodu poleciał do sklepu. Był on jednak zamknięty. Postanowił odwiedzić SuperMarket. Jednak na jego miejscu stała jakaś wierzba. Zauważył małą dziurkę i wszedł do niej... po chwili znalazł się w sklepie Auchan. Niestety, i tam wódki nie było. Na szczęśćie Niu spotkał Józefa Pędzowycza. On podarował mu szklanicę tego trunku.
Podniecony hobbit wyszedł na powierzchnię. To, co tam zobaczył przerastało jego wyobraźnię. Świat był żółty. I czerwony. Z odrobiną zieleni. Aha, i trochę niebieskiego też było... Ogólnie wszystko skapano w pomarańczowym kolorze.
Słoneczko było niebieskie, a niebo zielonkawe. Trawa była beżowa. Morze pisało się przez "ż" , a może przez "rz". "Dobry trunek" okazał się płynem do mycia naczyń, który szybko wyparował z żył stworzenia. Poszedł więc nasz hobbit dalej.
Po drodze zobaczył hipermarket Tesco. Był on jednak zamknięty.
- Ach do muchy - zaklął hobbit - to już nawet w Boże Ciało nie pracują??
- Nie... - powiedziała strajkująca kasjerka.
Niu upitolił jej łeb łopatą. Zaczął uciekać, a za plecami usłyszał szept umierającej kasjerki - "Chłopie! Zjechany?? To sie leczy!"
Uciekał, uciekał...aż wpadł na drzewo.
Drzewo okazało się niejakim [Jak nie można podawać danych osobowych to masz] Nierysiem Gałązką!! - aktywistą partii "Drzewa mają głos".Właśnie odbywały sie wybory nowego przewodniczącego partii. Politycy reklamowali się różnymi obietnicami. Np : Ja wam wszystkim zrobie dobrze, tu nie bedzie bandyctwa ani wogóle. Tak to sobie mówili gdy nagle nasz Niu powiedział :
- (...) - to chyba znaczyło "Chłopie... zjechani?? to sie leczy i sie za tym biega".
Politycy zdenerwowani ta odzywką poszli spać.
- No trudno - wychlipał Niu - dlaczego nikt mnie nie kocha??
- Bo głupio mówisz - usłyszał głos.
- Mam to po rodzinie od strony ciotecznego wujka mojej synowej... - odparł zmieszany i ciut zdezorientowany...
- Aha...rozumiem - odparł.
- Panie Głosie, pan istniejesz czy to mnie tak ten bimber zjechał?? - Zbulwersował się Hobbit z nutką paniki.
- Sam nie wiem.
- A ja wiem! - powiedział hobbit.
- Hobbicie... ty jakiś dziwny jesteś... anomalia jakaś... człowieku... co ty na obiad dzisiaj miałeś??- stwierdził głos.
- Zupę rybną z dwoma dokładkami, tłuste frytki, trzy kotlety schabowe... hobbity uwielbiają jeść. - Wtem głos wyszedł zza krzaka... okazał się rudą blondynką o zielonych, brązowych oczach, w kapeluszu i bez nakrycia głowy... Zalatywało od niej gnojem i tanią wódką. Poza tym miała białe, ale jednak czarne włosy, i niewidzialne, piękne skarpetki.
Niu pomacał ją kijem po twarzy.
- Chłopie... Ty lubisz jak ci przejeżdżają arbuzem po twarzy?? Bo ja nie... - Oburzyła się dama... albo to chłopak był...
- To nie arbuz, to ryba jest.
- A to sorxs - odpowiedziała Męska Dama o długich, ledwo sięgających uszu włosach i oddaliła się sprawdzić, czy jej nie ma gdzie indziej...
- HAHA! Jestem zbyt mądry, żeby myśleć - uznał Niu. Albo za głupi.
- Tak to jest jak się nie myje zębów - stwierdził... Obmył je sobie w kałuży.
Poszedł dalej ten nasz Niu... Nie wiedział gdzie, ale wiedział, że się dowie...i szedł, szedł, aż doszedł. Tak mu się przynajmniej wydawało, lecz miejsce gdzie dotarł było jakieś takie nieumiejscowione.
I nie spodobało mu się. NO ale kto by polubił pole buraków i do tego cukrowych (wszystkie niedojrzałe).
Nagle krainę. w której mieszkał Niu nawidziła plaga meteorytów. Niu krzyknął i zaczął biec przed siebie. W czasie biegu uderzył w drzewo i ujrzał przed sobą aniołka. Nie, to był jego przyjaciel, hobbit Nio. Zaczeli skakać ponieważ 54 lata i 38 dni sie nie widzeli. Byli niczym bracia, podobni zarówno w charakterach jak i w wyglądzie. Tyle tylko, że Nio był czarnoskóry. Ale obaj mieli bląd włosy i obaj mieli niebieskie oczy oraz żółte zęby. A tak naprawdę to łączyła ich tylko jedna rzecz - mieli muchy w nosie.
(Także autorów opowiadania łączy tylko jedno - wszyscy są świrami . Co racja to racja.)
Niu i Nio uspokoili się i zaczęli pytać jednocześnie o swoje zdrowie, rodznę, pracę etc.
Okazało się, że wszystko i wszyscy pomarli. Nio i Niu razem zaczeli płakac, oparli sie nawzajem na swoich ramionach. Było im bardzo smutno... Po chwili zaczęli się pocieszać i wyruszyli na poszukiwanie rodzinnego miasta.
Szli, szli, szli... Aż w końcu doszli do jakiejś wioski... zobaczyli tam swojego dawnego kolegę Kulfona. Kulfon zapytał się dwóch przyjaciół:
- Czego szukacie?
- Niczego...chodzimy...tu i tam, tam i tu.
- Tak się szwendacie...?
Nikt nie odpowiedzial na to głupie pytanie... Nio i Niu zignorowali go poszli przed siebie nie oglądając się do tyłu.
- Hej!!! To brak kultury i etyki!!!
Ignorując uwagę Kulfona, Nio i Niu idą dalej...
- Hej...gdzie my właściwie idziemy??? - zapytał Nio kumpla.
- Hmm.... myślałem, że ty wiesz???
- A ja myślałem, że ty wiesz....- Kiedy się tak kłucili Kulfon zdzielił ich po głowach kawałkiem ryby po grecku.
- Ty tutaj? - zdziwił się Niu.
- Tak to jest jak się ma kota... - Dołączył się Nio.
-Niu się zdenerwował i walną (aby na pewno?) Kulfonowi.
Spudłował.
- A masz krzyknął kulfon i oddał hobbitowi.
Nie no Panowie... To jakaś masakra jest - pogodził dziwaków nasz, trzeźwy jak nigdy, bochater. xD
Ej słuchajcie zróbmy nowe opowiadanie, bo to klimat straciło co?
Moim zdaniem ono schodzi na psy. "Ale obaj mieli bląd włosy i obaj mieli niebieskie oczy oraz żółte zęby. A tak naprawdę to łączyła ich tylko jedna rzecz - mieli muchy w nosie." no co to jest...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jano
Zabójca
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1280
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cholerzyn
|
Wysłany: Nie 21:19, 29 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Hobbit leżał nad brzegiem jeziorka i moczył w wodzie stopy. Wziął swój ręcznik i wytarł sobie nogi. Wypił z manierki kilka łyków bimbru. Zakorkował bidonek i popatrzył się za siebie. Widząc tylko las, odwrócił głowę i poszedł spać. Sniła mu się piękna królewna. Miała żółte włosy. Widział ją na wieży... w zamku olbrzyma.
Nagle hobbit Niu (tak się nazywał), obudził się. Podbiegł szybko do studni. Niestety jej nie znalazł, więc poszedł do domu. Znajdował się on na wzgórzu, za stodołą. Tam znalazł studnię. Zauważył, że coś w niej żyje. Jakieś robaczki! Tyle, że dwumetrowe. Zaczęły pełzać w stronę biednego niziołka... Więc hobbit zaczął kopać biednego (jasne) robaczka, swoimi dużymi stopami. Mimo to, robal niebezpiecznie się zbliżał. Przerażony Niu zaczął krzyczeć "Pomocy!".
Z pomocą przyszedł mu jakiś człowiek z kijem. Kij był duży i z betonu.
- W mordę jeża! - Krzyknął hobbit.
- Nie przeklinaj - usłyszał głos z nieba, i walnął w niego piorun...
Niu zaskamlał, zwinął się w kłębek i zasnął.
Obudził się rano i zobaczył prawdziwe dziwy!
W powietrzu latały różowe krowy, a po glebie łaziły czerwone kozy. Kraby mówiły ludzkim głosem, a wilki przebraly się za osły. A te osły były jedzone przez myszy, przebrane za lwy (osły).
- Ki czort? - mruknął Niu i wygulgał kilka łyków ostrej samogonki. Czterdziestoletnia gorzałka dała mu niezłego kopa. Oszołomiony usiadł na niewielkim kamieniu. Po chwili zobaczył, że
nogi mu uciekają. Zaczął je gonić, ale ze względu na gorzałkę biegł bardzo wolno. Ale po chwili butelka zaczęła się palić, więc miał już nitro...Nagle wywalił się. Na szczęście nogi przestały już uciekać od właściciela i wróciły na miejsce. Ucieszony powrócił do picia. Po chwili gorzałka mu się skończyła. Z tego powodu poleciał do sklepu. Był on jednak zamknięty. Postanowił odwiedzić SuperMarket. Jednak na jego miejscu stała jakaś wierzba. Zauważył małą dziurkę i wszedł do niej... po chwili znalazł się w sklepie Auchan. Niestety, i tam wódki nie było. Na szczęśćie Niu spotkał Józefa Pędzowycza. On podarował mu szklanicę tego trunku.
Podniecony hobbit wyszedł na powierzchnię. To, co tam zobaczył przerastało jego wyobraźnię. Świat był żółty. I czerwony. Z odrobiną zieleni. Aha, i trochę niebieskiego też było... Ogólnie wszystko skapano w pomarańczowym kolorze.
Słoneczko było niebieskie, a niebo zielonkawe. Trawa była beżowa. Morze pisało się przez "ż" , a może przez "rz". "Dobry trunek" okazał się płynem do mycia naczyń, który szybko wyparował z żył stworzenia. Poszedł więc nasz hobbit dalej.
Po drodze zobaczył hipermarket Tesco. Był on jednak zamknięty.
- Ach do muchy - zaklął hobbit - to już nawet w Boże Ciało nie pracują??
- Nie... - powiedziała strajkująca kasjerka.
Niu upitolił jej łeb łopatą. Zaczął uciekać, a za plecami usłyszał szept umierającej kasjerki - "Chłopie! Zjechany?? To sie leczy!"
Uciekał, uciekał...aż wpadł na drzewo.
Drzewo okazało się niejakim [Jak nie można podawać danych osobowych to masz] Nierysiem Gałązką!! - aktywistą partii "Drzewa mają głos".Właśnie odbywały sie wybory nowego przewodniczącego partii. Politycy reklamowali się różnymi obietnicami. Np : Ja wam wszystkim zrobie dobrze, tu nie bedzie bandyctwa ani wogóle. Tak to sobie mówili gdy nagle nasz Niu powiedział :
- (...) - to chyba znaczyło "Chłopie... zjechani?? to sie leczy i sie za tym biega".
Politycy zdenerwowani ta odzywką poszli spać.
- No trudno - wychlipał Niu - dlaczego nikt mnie nie kocha??
- Bo głupio mówisz - usłyszał głos.
- Mam to po rodzinie od strony ciotecznego wujka mojej synowej... - odparł zmieszany i ciut zdezorientowany...
- Aha...rozumiem - odparł.
- Panie Głosie, pan istniejesz czy to mnie tak ten bimber zjechał?? - Zbulwersował się Hobbit z nutką paniki.
- Sam nie wiem.
- A ja wiem! - powiedział hobbit.
- Hobbicie... ty jakiś dziwny jesteś... anomalia jakaś... człowieku... co ty na obiad dzisiaj miałeś??- stwierdził głos.
- Zupę rybną z dwoma dokładkami, tłuste frytki, trzy kotlety schabowe... hobbity uwielbiają jeść. - Wtem głos wyszedł zza krzaka... okazał się rudą blondynką o zielonych, brązowych oczach, w kapeluszu i bez nakrycia głowy... Zalatywało od niej gnojem i tanią wódką. Poza tym miała białe, ale jednak czarne włosy, i niewidzialne, piękne skarpetki.
Niu pomacał ją kijem po twarzy.
- Chłopie... Ty lubisz jak ci przejeżdżają arbuzem po twarzy?? Bo ja nie... - Oburzyła się dama... albo to chłopak był...
- To nie arbuz, to ryba jest.
- A to sorxs - odpowiedziała Męska Dama o długich, ledwo sięgających uszu włosach i oddaliła się sprawdzić, czy jej nie ma gdzie indziej...
- HAHA! Jestem zbyt mądry, żeby myśleć - uznał Niu. Albo za głupi.
- Tak to jest jak się nie myje zębów - stwierdził... Obmył je sobie w kałuży.
Poszedł dalej ten nasz Niu... Nie wiedział gdzie, ale wiedział, że się dowie...i szedł, szedł, aż doszedł. Tak mu się przynajmniej wydawało, lecz miejsce gdzie dotarł było jakieś takie nieumiejscowione.
I nie spodobało mu się. NO ale kto by polubił pole buraków i do tego cukrowych (wszystkie niedojrzałe).
Nagle krainę. w której mieszkał Niu nawidziła plaga meteorytów. Niu krzyknął i zaczął biec przed siebie. W czasie biegu uderzył w drzewo i ujrzał przed sobą aniołka. Nie, to był jego przyjaciel, hobbit Nio. Zaczeli skakać ponieważ 54 lata i 38 dni sie nie widzeli. Byli niczym bracia, podobni zarówno w charakterach jak i w wyglądzie. Tyle tylko, że Nio był czarnoskóry. Ale obaj mieli bląd włosy i obaj mieli niebieskie oczy oraz żółte zęby. A tak naprawdę to łączyła ich tylko jedna rzecz - mieli muchy w nosie.
(Także autorów opowiadania łączy tylko jedno - wszyscy są świrami . Co racja to racja.)
Niu i Nio uspokoili się i zaczęli pytać jednocześnie o swoje zdrowie, rodznę, pracę etc.
Okazało się, że wszystko i wszyscy pomarli. Nio i Niu razem zaczeli płakac, oparli sie nawzajem na swoich ramionach. Było im bardzo smutno... Po chwili zaczęli się pocieszać i wyruszyli na poszukiwanie rodzinnego miasta.
Szli, szli, szli... Aż w końcu doszli do jakiejś wioski... zobaczyli tam swojego dawnego kolegę Kulfona. Kulfon zapytał się dwóch przyjaciół:
- Czego szukacie?
- Niczego...chodzimy...tu i tam, tam i tu.
- Tak się szwendacie...?
Nikt nie odpowiedzial na to głupie pytanie... Nio i Niu zignorowali go poszli przed siebie nie oglądając się do tyłu.
- Hej!!! To brak kultury i etyki!!!
Ignorując uwagę Kulfona, Nio i Niu idą dalej...
- Hej...gdzie my właściwie idziemy??? - zapytał Nio kumpla.
- Hmm.... myślałem, że ty wiesz???
- A ja myślałem, że ty wiesz....- Kiedy się tak kłócili Kulfon zdzielił ich po głowach kawałkiem ryby po grecku.
- Ty tutaj? - zdziwił się Niu.
- Tak to jest jak się ma kota... - Dołączył się Nio.
- Niu się zdenerwował i walnął (aby na pewno?) Kulfona.
Spudłował.
- A masz krzyknął Kulfon i oddał hobbitowi.
Nie no Panowie... To jakaś masakra jest - pogodził dziwaków nasz, trzeźwy jak nigdy, bochater. xD
Wyluzuj, brakuje jeszcze wątku miłosnego, jakiejś zdrady i nagłych zwrotów akcji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ethar Youngdevil
Pogromca Smoków
Dołączył: 15 Cze 2007
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z puszki Pandory
|
Wysłany: Nie 21:26, 29 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Nowe byłoby lepsze to jest za długie ale Virion zablokował nr 2
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jasir (Viron) Mahdi
::Mistrz Gry::Admin::
Dołączył: 04 Sty 2007
Posty: 9174
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tajemnica Płeć: Mąż
|
Wysłany: Nie 23:30, 29 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
I teraz możecie zacząć nowe opowiadanie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ethar Youngdevil
Pogromca Smoków
Dołączył: 15 Cze 2007
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z puszki Pandory
|
Wysłany: Pon 10:27, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
START
W stacji kosmicznej im. Armolda Szfarcenegera, badającej anomalie czasoprzestrzenne i wpływ Coca coli ZERO na żuki gnojarze, panował spokój.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jasir (Viron) Mahdi
::Mistrz Gry::Admin::
Dołączył: 04 Sty 2007
Posty: 9174
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tajemnica Płeć: Mąż
|
Wysłany: Wto 0:08, 31 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
W stacji kosmicznej im. Armolda Szfarcenegera, badającej anomalie czasoprzestrzenne i wpływ Coca coli ZERO na żuki gnojarze, panował spokój. Do czasu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ethar Youngdevil
Pogromca Smoków
Dołączył: 15 Cze 2007
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z puszki Pandory
|
Wysłany: Wto 11:32, 31 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
W stacji kosmicznej im. Armolda Szfarcenegera, badającej anomalie czasoprzestrzenne i wpływ Coca coli ZERO na żuki gnojarze, panował spokój. Do czasu... (Dokładniej do zeszłego Poniedziałku).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jasir (Viron) Mahdi
::Mistrz Gry::Admin::
Dołączył: 04 Sty 2007
Posty: 9174
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tajemnica Płeć: Mąż
|
Wysłany: Wto 12:38, 31 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
W stacji kosmicznej im. Armolda Szfarcenegera, badającej anomalie czasoprzestrzenne i wpływ Coca coli ZERO na żuki gnojarze, panował spokój. Do czasu... (Dokładniej do zeszłego Poniedziałku). Działy się tam dziwaczne rzeczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ethar Youngdevil
Pogromca Smoków
Dołączył: 15 Cze 2007
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z puszki Pandory
|
Wysłany: Wto 14:21, 31 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
W stacji kosmicznej im. Armolda Szfarcenegera, badającej anomalie czasoprzestrzenne i wpływ Coca coli ZERO na żuki gnojarze, panował spokój. Do czasu... (Dokładniej do zeszłego Poniedziałku). Działy się tam dziwaczne rzeczy.
Zaczęło się od tego, że Rudy Arturo Metalowy Łeb wcisnął przełącznik "X", na którym było napisane: "pres dis baton tu kontińju gejm".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jasir (Viron) Mahdi
::Mistrz Gry::Admin::
Dołączył: 04 Sty 2007
Posty: 9174
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tajemnica Płeć: Mąż
|
Wysłany: Wto 16:51, 31 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
W stacji kosmicznej im. Armolda Szfarcenegera, badającej anomalie czasoprzestrzenne i wpływ Coca coli ZERO na żuki gnojarze, panował spokój. Do czasu... (Dokładniej do zeszłego Poniedziałku). Działy się tam dziwaczne rzeczy.
Zaczęło się od tego, że Rudy Arturo Metalowy Łeb wcisnął przełącznik "X", na którym było napisane: "pres dis baton tu kontińju gejm". I dostał pluszowego króliczka..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elesien Redriel
::V-MG::Admin::
Dołączył: 24 Lut 2007
Posty: 5322
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z willi obok Kurgu! Płeć: Mąż
|
Wysłany: Wto 21:50, 31 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
W stacji kosmicznej im. Armolda Szfarcenegera, badającej anomalie czasoprzestrzenne i wpływ Coca coli ZERO na żuki gnojarze, panował spokój. Do czasu... (Dokładniej do zeszłego Poniedziałku). Działy się tam dziwaczne rzeczy.
Zaczęło się od tego, że Rudy Arturo Metalowy Łeb wcisnął przełącznik "X", na którym było napisane: "pres dis baton tu kontińju gejm". I dostał pluszowego króliczka... I począ się z nim bawić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jasir (Viron) Mahdi
::Mistrz Gry::Admin::
Dołączył: 04 Sty 2007
Posty: 9174
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tajemnica Płeć: Mąż
|
Wysłany: Wto 21:59, 31 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
W stacji kosmicznej im. Armolda Szfarcenegera, badającej anomalie czasoprzestrzenne i wpływ Coca coli ZERO na żuki gnojarze, panował spokój. Do czasu... (Dokładniej do zeszłego Poniedziałku). Działy się tam dziwaczne rzeczy.
Zaczęło się od tego, że Rudy Arturo Metalowy Łeb wcisnął przełącznik "X", na którym było napisane: "pres dis baton tu kontińju gejm". I dostał pluszowego króliczka... I począł się z nim bawić. Lecz ten wybuchł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|