..::WarlandRPG::..

Jasir (Viron) Mahdi

-Tak, więc ilu mamy dostępnych, panie burmistrzu?

Elesien Redriel

Raz, dwa...?

Anyzratak (Jake)

Burmistrz popatrzył na was uważnie.
- To są jednostki patrolujące. Mozemy zdołać je pokonać, jednakże maisto liczy sobie około 50000 mieszkańców, w tym jakieś.... 10000 nalezy do wolnych ludzi i gildii po naszej stronie. Nie musimy ich pokonac. Wystarczy utworzyć drogę do bramy i uciec...

Alaron aep Anguamen

Mhm no to bierzemy się do roboty.

Greywood

No to bierz...

Anyzratak (Jake)

Ustaliliście, że kilkudziestu ludzi pójdzie przodem, robiąc zamieszanie.
- Najgorsze jest to, że oni nie chca nas wypuścić... przez zemstę za śmierć Proseba. - mówił burmistrz.
Tak więc, po tej grupie mieli przejść mieszkańcy pod ochroną 200 żołnierzy gildii i was. Potem reszta miała związać ich walką i powoli wycofać się do bramy.
- Odpowiada wam ten plan? - spytał burmistrz na koniec zakladając na siebie kolczugę i chwytając miecz. Jako przedstawiciel ludu musiał brać w tym udział, niemniej nikt go do tego nie zmuszał, co świadczyło o jego odwadze.

Alaron aep Anguamen

W porządku <poprawił miecz i kolczugę > zaczynajmy

Anyzratak (Jake)

Zgodnie z planem Po killku minutach dobiegły was odgłosy walki - kilkudziesięciu żołnierzy rozbieglo się po ulicach, a parolujące oddziałki rzuciły się za nimi żądne krwi.
Wyskoczyliście z ratusza. Mieszkańców było około 2 tysięcy (nie wszyscy z wami wtedy szli, a większość ludzi jest po stronie innych gildii). Mieliście mały oddział, jednak zdolaliście bez strat przebiec połowę drogi wiodącej do bramy.
Patrole zwróciły się w waszą stronę, atakując.
Alaron, dzięki zręczności (6) uniknąłeś ciosu z prawej strony jednakże tu szczęście cię zawiodło (1) - z drugiej strony biegło na ciebe trzech innych żołnierzy, którzy bez wahania cięli cię po nogach (-10PŻ) - jeden trafił cię też w rekę, jednak to było tylko nieważne skaleczenie. Nie udało ci się uciec, nie miałeś też sił, by ich odepchnąć (siła-2) tak więc zostałeś przygwożdżony do ziemi.
Wtem ujrzałeś gdzieś za plecami napastników twarz... Iande? Ona też tu była? No tak, musiała z wami iść...
Z trzech atakujących zostało dwóch. Jednego pchnąłeś mieczem w brzuch, drugiego cięła Iande.
Razem ruszyliscie dalej, ciągle przesuwając się po obrzeżach duzej grupy mieszkańców z których walczył każdy kto mógł. Wolno, ale wytrwale przesuwliście się w kierunku bramy.
Grey, byłeś po drugiej stronie tłumu. Ciąłes kataną wszystkich po drodze. Dzięki sile (3), zręczności (4) i kondycji(6) nie odniosłeś zadnych strat.
Elesien, toporem siałes zniszczenie na wszystkie strony, jednak nie zdołałeś uniknąć ciosu który nadszedł z tyłu, w nogę (-13PŻ)...
Dobiegliscie do bramy...
Każdy trzymał paczke z jedzeniem, nie mieliście jednak wiele koni. Biegliście i biegliście. Z tyłu słyszeliście odgłosu walki - szczek mieczy i krzyki. Żołnierze ścierali się by mieszkańcy mogli dotrzec bezpiecznie do innego miasta...
Obok was pojawil się burmistrz.
- Pierwszy etap przebiegł zgodnie z planem - rzekł ponuro. - Musimy dotrzeć do Cesarza. Pomóżcie nam odeskortować ludzi i wstawcie się za nami u Cesarza, a moja wdzęczność wobec was będzie nie do okazania...

Alaron aep Anguamen

|czyli jak rozumiem gramy dalej |

<przywołuję smoka Anadalio do mnie i wsiadam na niego >

Burmistrzu wzbiję się wysoko by sprawdzić jaka jest nasza pozycja etc. <tak robię i wracam na ziemię >

Elesien Redriel

Katano di mnie. Wzbijam się nad miasto.

Iluzja!

Alaron aep Anguamen

Po co to <zapytał> mieliśmy się tylko rozejrzeć.

Greywood

<patrzy do góry> Ale się popisują. No to co... Kończymy?

Jasir (Viron) Mahdi

Emm...Anyzratak, dlaczego ja nie walczyłem????

Alaron aep Anguamen

<Po rozejrzeniu zlatuję w dół > Wygląda na to że spokój ale sam nie wiem

Alune

A Ja? Co robię...?